Jaśkowi czasem włącza się szwendactwo nocne. Na przykład dziś. Przychodzi raz:
- Mamo, a czy naszyjesz mi takiego Ben Tena na bluzeczkę, bo mu mama naszyła i tak sobie o tym przy śniadanku gadałyśmy?
(A z Kingą przy budowaniu torów gadali o tym, że jej dziadek umarł na Księżycu, ale nie skończyli – torów ani rozmowy – bo się musiał iść poprzytulać do pani Agnieszki)
- Dobrze, jak znajdę, to przyszyję.
Przychodzi drugi:
- Chcę kupę. I jeszcze mam takie pytanie. Co jedzą świnie? Ale takie normalne świnie, a nie Peppy.
- Ziemniaki jedzą. I buraki dukane, chyba.
- O, to zupełnie jak my!
Przyłazi znowu:
- Przyszedłem, bo… przyszedłem… i nie wiem, po co przyszedłem.
- Może chciałeś się tylko przytulić.
- O właśnie. I już idę, bo mnie noc omija.
Poszedł ominięty – i śpi.
- Mamo, a czy naszyjesz mi takiego Ben Tena na bluzeczkę, bo mu mama naszyła i tak sobie o tym przy śniadanku gadałyśmy?
(A z Kingą przy budowaniu torów gadali o tym, że jej dziadek umarł na Księżycu, ale nie skończyli – torów ani rozmowy – bo się musiał iść poprzytulać do pani Agnieszki)
- Dobrze, jak znajdę, to przyszyję.
Przychodzi drugi:
- Chcę kupę. I jeszcze mam takie pytanie. Co jedzą świnie? Ale takie normalne świnie, a nie Peppy.
- Ziemniaki jedzą. I buraki dukane, chyba.
- O, to zupełnie jak my!
Przyłazi znowu:
- Przyszedłem, bo… przyszedłem… i nie wiem, po co przyszedłem.
- Może chciałeś się tylko przytulić.
- O właśnie. I już idę, bo mnie noc omija.
Poszedł ominięty – i śpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz