Daty estymą wielką darzę, a tak mi los zdarzył, że Incipit spod Jerycha o świętym spod tejże dobrej daty mi przypomniał, a mianowicie o Stanisławie Grochowiaku, którego ducha wprawdzie nie na Grochowie, lecz na Sadybie, początkującą studiującą polonistką będąc, nawiedzałam patetycznie i wzniośle. 24 stycznia 1934 roku się urodził, więc z duchem zaświatowe urodziny wyprawię i na blogasku wypiję za niego wirtualne pyfko.
A że Joaśkę z Arku kochał Grochowiak prawie jak ja, to i o niej będzie cytowany wiersz:
MĘCZEŃSTWO JOANNY WEDŁUG DREYERA
Co chwila ciemniej. Najpierw gasną lampy
Ciemność jest gęsta lecz faluje białym
Potem jest ciemność rozbitego Boga
Tłustawą plamą na szarym suficie
Wynika ciemność kłamstw I znów wynika
Ciemność bez sensu Ona już ujada
Siada na sercu i drapie łapami
Do tego dołka w którym tylko kości
Więc ciemność dymu to tylko kurtyna
Patrz mocny Boże mamy oto litość
Trzaskają klapy po napisie FIN
Salwa tysiąca zabitych obiadów
(Epifania porzuca Staśka i Joaśkę, by włączyć się w salwę niezrobionych obiadów. Salve!)
powlekać rosnące
O mnie
- Epifania z Maligno
- Urodziłam się w Pile w 1979 roku, a kilkanaście lat temu osiadłam na warszawskim Grochowie. Jestem poetką, krytyczką, redaktorką; miałam zostać naukowczynią, ale już mi się nie chce. Wydałam na świat trzy książki poetyckie ("Somnambóle fantomowe", "Zagniazdowniki", "Wylinki") i troje dzieci, które coraz bezczelniej sadowią się w pisaniu. Opublikowałam też książkę eseistyczną "Stratygrafie" (Wrocław 2010) i sylwę z apokryfami prenatalnymi - "Powlekać rosnące" (Wrocław 2013).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz