powlekać rosnące

powlekać rosnące

O mnie

Moje zdjęcie
Urodziłam się w Pile w 1979 roku, a kilkanaście lat temu osiadłam na warszawskim Grochowie. Jestem poetką, krytyczką, redaktorką; miałam zostać naukowczynią, ale już mi się nie chce. Wydałam na świat trzy książki poetyckie ("Somnambóle fantomowe", "Zagniazdowniki", "Wylinki") i troje dzieci, które coraz bezczelniej sadowią się w pisaniu. Opublikowałam też książkę eseistyczną "Stratygrafie" (Wrocław 2010) i sylwę z apokryfami prenatalnymi - "Powlekać rosnące" (Wrocław 2013).

sobota, 26 stycznia 2013

Niekończący się niedoczas



Część czyśćca na ziemi? On – wieczysty niedoczas, w którym zanurzam się jak Artax (koń Atreyu z Niekończącej się opowieści) tonący w Bagnach Smutku. Smutku w tym zanurzaniu, fakt, sporo, a jeszcze więcej frustry, wyrzutów i wzajemnych obwin. Częste acz czcze próby wydostania się na powierzchnię zdarzeń. Trzeba czasu, żeby dojrzeć, że ona, ta starsza, nie dlatego bombarduje mnie notorycznie bierną agresją, że po prostu tak ma (wredny dzieciak!), tylko dlatego, że „wciąż: zaraz, za chwilę, nie teraz, nie mam czasu, muszę… pobaw się ze mną po prostu kiedyś, rozumiesz?!!”. Ale skąd ten czas, kiedy one, te młodsze, przywalają z drugiej i trzeciej flanki tysiącem drobnych, wymownych, choć czasem ledwo w mowie umoczonych chciejstw: mamo siku, mlecho, sisiu już, buła, nie działa, przewijanie, karmienie, mamo bam, auta tsy, piciu ciem, buła, kąpanie, ziziaka ciem, baja, karmienie, Jasiu ku, sitaj, siacho ciem, guma, Jasio siusiu, przewijanie, karmienie. „A także chciałabym – powtarzam za Miłobędzką, o której Wielogłos w coraz większym zapóźnieniu u mnie leży – na chwilę usiąść, niczego nie trzymać w rękach (noża igły długopisu gazety)”… „zostaje ci ta chwila”? Nic mi nie zostaje. Bo w tej kołomyjce jeszcze połap zagubione literki – te z magnesem z lodówki, żeby nikt nie połknął, i te z książek, które przebiegły galopem po trupach kolejnych dedlajnów i wciąż ich nie można złapać do druku, bo w pierwszej korekcie czekają na moją, temporalnej ignorantki, nadzorczą ingerencję. A ja tu – zamiast „powinnam” – dopasowuję tło i rozmiar, wklikuję gadżety, powiększam sumienne wyrzuty i niedoczasu czcionkę. „Nie dość żyję. Wszystkiego nie dość, nie dość przez uchylone «mamo». Nie dość pełne nas. Oddzielni – oddzieleni – rozpadlina. Nie dość jestem – źle jestem – źle mnie jest. Jest tak że zostaje tylko ta łza ta łza i drżące o wszystko jestem” (Miłobędzka). Napasłoś się już nami, wieczyste Niedość, masz dość? Post?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz