powlekać rosnące

powlekać rosnące

O mnie

Moje zdjęcie
Urodziłam się w Pile w 1979 roku, a kilkanaście lat temu osiadłam na warszawskim Grochowie. Jestem poetką, krytyczką, redaktorką; miałam zostać naukowczynią, ale już mi się nie chce. Wydałam na świat trzy książki poetyckie ("Somnambóle fantomowe", "Zagniazdowniki", "Wylinki") i troje dzieci, które coraz bezczelniej sadowią się w pisaniu. Opublikowałam też książkę eseistyczną "Stratygrafie" (Wrocław 2010) i sylwę z apokryfami prenatalnymi - "Powlekać rosnące" (Wrocław 2013).

czwartek, 14 lutego 2013

Mania i mamanie


„Zapisały mnie do klubu, a potem z niego wyrzuciły”. „Ukradły mi buty i schowały do innego boksu”. „Mówiły do mnie, kiedy chciałam słuchać pani”. „Nie chciały mnie w swojej grupie, bo miałam lepsze pomysły na słowa”.


Pociągnięta za język – żali się. Ma swoje siedem (za dwa tygodnie) lat i siedemdziesiąt siedem szkolnych kłopotów. I mnie ma (a ja mam ją) coraz dalej: za siedmioma lasami, górami, morzami.


„Bądź dla mnie niemiła, wtedy ja będę miła dla ciebie” – prosi, na wrzasku, całkiem absurdalnie. A może nie absurdalnie? Może kiedy jestem wredna, ma mnie – paradoksalnie – więcej i mocniej? Może wstrętną „drugą matkę” (kłania się Koralina, kłaniają się baśnie) utracić łatwiej niż tę pierwszą – wcielenie łask, dóbr i cnót?

„Najbardziej nie lubię przerw i być w centrum uwagi” – płacze pochwalona. W pochwałach czyta fałsz i wymóg. To już woli besztanie, bo po nim można się bezkarnie spisać na straty, położyć na drugim piętrze łóżka, założyć słuchawki.


Ma dopiero siedem lat, a już sobie znikamy. Znikamy sobie – znowu paradoks – nie w tym, jak jesteśmy różne, ale w tym, jak bardzo podobne. Ma przecież moje geny. I moje memy ma. Pulchność, nawyki, niechęci i pasje, śmiesznostki i kłopoty, strategie ucieczki do wnętrza. I ma od niedawna – jak ja przed nią miałam – bezpieczny mur z liter, za którym może przede mną się schować.


Czy przyniesie dziś ze szkoły anegdotkę czy mnie raczej traumą uraczy? Może – omamiona Valentine’s Day memami – zwierzy się (jak kiedyś babci): „Mamo, jak widzę mojego narzeczonego, to się odzywa mój reumatyzm”. I jak jej reumatyzm na romantyzm przetłumaczę, czy mi w tłumaczeniu przebaczy, czy ją wreszcie – w zmęczeniu znaczeń i przeoczeń – zobaczę?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz